Reżim nazistowski był idealną przykrywką dla niektórych Niemców, aby wyzwolić najbardziej bestialskie żądze. Nosząc mundur SS, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, stawali się prawdziwymi psychopatami bez serca, dla których ludzkie życie nie ma żadnej wartości. Tak właśnie jest w przypadku pięciu osób, bestii, omawianych w książce Nazistowskie bestie. Kaci z SS. Przyjrzyjmy się im bliżej.
Amon Göth „Kat z Płaszowa”, co moim zdaniem jest zbyt delikatnym określeniem na czyny, jakich się dopuszczał. Gdy przybył do Krakowa, mówiło się o nim „Krwiożerczy pies z Lublina”. Nie wiem nawet jakie słowo najlepiej określiłoby jego zachowanie. Chciał być panem i władcą, decydować o życiu ludzi. Dzięki pełnionym funkcjom, mógł wręcz bezkarnie realizować swoje sadystyczne fantazje. Skazany na karę śmierci w 1946 roku.
„Niemniej jednak cechą, jaką szczególnie wyróżniał się Göth, była brutalność. Od pierwszej chwili wszyscy więźniowie z Płaszowa mieli potworną pewność, że życie tego, kogo uważał za zbędnego, nie ma dla niego absolutnie żadnego znaczenia.”
W rozdziale poświęconym Ilse Koch mamy także informacje o jej mężu, Karlu Otto Koch oraz Martinie Sommerze, który był „Katem z Buchenwaldu”. Ilse zyskała przydomek „Suki z Buchenwaldu” ze względu na jej upodobanie do ludzkich skór ozdobionych tatuażami. Kazała sobie z nich wyrabiać przeróżne rzeczy. Podczas procesu zażarcie się broniła, jednak ostatecznie została skazana na dożywocie, powiesiła się w celi w 1967 roku.
Oskar Dirlewanger znany był z „Sonderkommando Dirlewanger”. Tworzono w nich jednostki, w których znalazły się osoby skazane za kłusownictwo, a później także kryminaliści skazani za ciężkie przestępstwa, takie jak morderstwa czy gwałty. Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż Dirlewanger został skatowany przez polskich strażników w obozie. Różne plotki pojawiały się na jego temat, między innymi, że przeżył wojnę. Zmarł w tajemniczych okolicznościach w 1945 roku.
Jeżeli chodzi o Josefa Mengele, Autor skupił się przede wszystkim na jego życiu powojennym. Istotne jest to, że „Anioł Śmierci” nigdy nie odpowiedział przed sądem za swoje zbrodnie. Jest znany z pseudomedycznych eksperymentów na ludziach, czym wyrządził psychiczną i fizyczną krzywdę swoim ofiarom do końca ich dni.
Jak Autor sam trafnie zauważył, do dokonania tych wszystkich zbrodni potrzeba człowieka, który byłby do tego zdolny, ale i warunków, systemu, który im na to pozwoli.
Wszyscy z wymienionych bohaterów, oprócz Dirlewangera, zachowywali się całkiem normalnie, zanim rozpoczęła się ich „władza”. Austriacka więźniarka Auschwitz, która była tam lekarką, mówi:
„Nie znam niemal żadnego członka SS, który nie zapewniałby, że uratował komuś życie. Było wśród nich bardzo niewielu sadystów. Nie więcej niż pięć procent było w sensie klinicznym patologicznymi przestępcami. Pozostali byli całkowicie normalni i potrafili rozróżnić między dobrem, a złem. Wszyscy oni wiedzieli co się dzieje”.
Także nie chcę wiedzieć, ile osób okazałoby się psychopatami, gdyby tylko mieli stworzone warunki, aby uwalniać bezkarnie swe żądze.
Podsumowując, książka jest bardzo ciekawą pozycją, choć nie jest łatwa w odbiorze. Bez wątpienia wielu ludzi, interesujących się historią, dowie się z niej wiele ciekawostek, o których nie mieli pojęcia. Dlatego też zachęcam do przeczytania.
Przyznam jednak, że brakowało mi wzbogacenia takiej książki fotografiami, które spotęgowałyby emocje Czytelnika.


Tytuł: Kaci z SS. Nazistowskie bestie
Tytuł oryg.: Bestias nazis
Autor: Jesús Hernández
Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: 24-02-2021
Przekład: Barbara Sławomirska
Moja ocena: 7/10
